Nasz mały rodzinny dramat rozpoczął się tuż po narodzinach naszej ukochanej córeczki Asi. Moja choroba, powrót do szpitala z zakażeniem rany po cięciu, antybiotykoterapia, podtrzymywanie laktacji, a następnie dwa zapalenia piersi po sobie. Cały czas w osłabieniu, na lekach, trochę w osamotnieniu, bo rodzice daleko… Początek nie był łatwy, ale mieliśmy dużo entuzjazmu, jak to na świeżo upieczonych rodziców przystało! Z góry założyłam – moje dziecko nie będzie miało kolek, alergii, no żadnych chorób, wystarczy, że ja już wyczerpałam limit na starcie! Teraz będzie tylko rodzinna sielanka z naszą szkrabinką w roli głównej. Niestety nigdy nie przyszło mi do głowy, że takie małe dzieci mogą mieć też problemy ze snem, a właściwie z zapadaniem w sen. Problem zaczął się już na starcie, przy powrocie do szpitala i w czasie zapalenia piersi. Jedną z form leczenia i przeciwdziałania kolejnym zapaleniom było częste przystawianie Asi do piersi, co oznaczało wybudzanie Asi w nocy i przystawianie do piersi średnio co 3 godziny. Trwało to dobre 6 tygodni, bo przecież po zapaleniu trzeba było jeszcze stosować profilaktykę zapaleń ;) Potem problemy ze snem Asi zaczęły narastać, narastać, aż w końcu przeszły nasze najgorsze przewidywania. Asia budziła się w najlepszym wypadku co 2 godziny! Czasami co godzinę lub pół! Ilość wybudzeń na karmienie w ciągu nocy spokojnie dochodziła do 6-8-10, nie licząc tych wieczornych, częstych, tuż po zaśnięciu. Chyba nie muszę pisać, jak byliśmy wykończeni tym 7-miesięcznym zmaganiem. W 7-miesiącu życia Asi stan mojego zdrowia gwałtownie się pogorszył. Organizm dał o sobie znać, upomniał się o swoje potrzeby. Dostałam zawrotów głowy, kołatań serca, myśli depresyjnych i poczucia rezygnacji, chęci ucieczki. Nie mogłam długo w nocy zasnąć, czasami do dwunastej, pierwszej, żyjąc w ciągłym napięciu i lęku – „O nie przecież zaraz się obudzi…, Nie ma sensu nawet zasypiać..” Moim największym marzeniem było móc przespać ciągiem 5 godzin w nocy… Czy to tak wiele? To marzenie nie spełniłoby się, gdyby nie interwencja kochanego męża, który wziął ten ciężar na siebie i przejął moją rolę w wstawaniu do Asi w nocy – powiedzieliśmy Asi stop. Bufet zamykamy na noc, a je się w dzień. Potem daliśmy kolejną informację córci – zabraliśmy smoczek. Kolejnym krokiem – milowym – było pojawienie się Pani Agnieszki w naszym życiu i jej reforma snu Asi w nocy i w dzień. W pewnym momencie, gdy działaliśmy na własną rękę metodą prób i błędów – zapętliliśmy się, Asia uzależniła się od rąk Taty i z lepszych nocy przyszły gorsze i tak w kółko, bo ciągle nie dotknęliśmy sedna sprawy, czyli NAUKI SAMODZIELNEGO ZASYPIANIA, które zaproponowała nam właśnie Pani Agnieszka. Asia zawsze potrzebowała naszych rąk, piersi, obecności by zasnąć po przebudzeniu. A tutaj coś zupełnie nowego – Plan, który w dwa tygodnie doprowadzi nas z powrotem do krainy szczęśliwości, zwanej Przespanymi Nocami. :D I tak też się stało :):):):) Asia śpi teraz od 18.00 do 6.00. Bez wybudzeń, które oczywiście by zarejestrowały nasze uszy :D Śpi co najmniej dwa razy po godzinie w trakcie dnia. znacząco poprawił jej się apetyt, a do tego stała się zdecydowanie mniej marudna. Mamy teraz tyle czasu wolnego dla siebie, że nie wiemy, co z nim czasem robić. :D Poprawa sytuacji przyszła zaskakująco szybko, praktycznie już po pierwszej nocy widzieliśmy, że coś się zmienia. Rezultaty były widoczne z dnia na dzień, co dodatkowo nas bardzo motywowało. Pani Agnieszko jesteśmy Pani z całego serca wdzięczni, za Pani działalność, misję, za Pani profesjonalizm, szczerość i zrozumienie dla naszych problemów.