Intro

Sen dziecka – to była dla nas najbardziej niepewna loteria życia.
I ciągle te same pytania:
  • ile pobudek co 40 minut tej nocy zaliczy nasz bobo?
  • Jak bardzo zmęczona i sfrustrowana będzie mama po kolejnej nieprzespanej nocy?
  • Czy jedyna szansa na drzemkę za dnia zostanie wykorzystana podczas południowego spaceru?
To naprawdę była loteria. Wyniki do przewidzenia – o wygranej nie ma co marzyć.
Od kiedy zakończyliśmy program nauki zasypiania już nie ma loterii, bo szczęśliwie nam wypadają te same liczby:  1,5, 3, 5, 7, 11
  • 1,5 – to optymalna długość trwania dobrej drzemki, wypada  u nas dość często;
  • – to pierwsza nocna pobudka, jeśli my jako rodzice dziecka nie przestrzegaliśmy harmonogramu dnia;
  • 5– to pierwsza nocna pobudka, jeśli my jako rodzice dziecka przestrzegaliśmy harmonogramu, ale NIE nakarmiliśmy porządnie malucha przed snem;
  • – to cykliczna nocna pobudka na nocne karmienie (jedyna pobudka, nie 6-7 pobudek, jak do tej pory);
  • 11– to wielka kumulacja, jeśli rzetelnie i w 100% przestrzegaliśmy harmonogramu dnia to tyle nasz maluszek potrafi przespać.

Start programu

Zaczęliśmy program z dużym strachem i wielką niepewnością, jak zapewne większość. Obawa przed histerycznym płaczem malucha szczególnie dotknęła mamy. Cała nadzieja spadała na tatę… Poniekąd w „klasycznej” rodzinie, gdzie mężczyzna – jest tą mocną połówką, a kobieta – tą bardziej kruchą przyjęte jest, że to facet przyjmuje ciosy na siebie. W rzeczywistości wyszło zupełnie inaczej i to mama była tą mocną połówką, gdy tata przy każdym odgłosie naszego małego synka, niczym superman próbował go ratować od tego, co było dla niego najlepsze – czyli przed snem.
Gdy serce ojca pękało i był bliski przerwać program, to mama była tą wytrzymałą i twardą osobą, na której trzymał się cały sukces nauki zasypiania.
Dlaczego o tym mówię? Dlatego, że naprawdę jest ważne, aby oboje rodziców podeszli do tego programu. Nie jesteśmy w stanie przewidzieć kto radę da, a kto nie wytrzyma. Stereotypy są tu najbardziej zgubnym sposobem myślenia.

Przebieg

Ku naszemu wielkiemu zaskoczeniu oraz zaskoczeniu nawet Pani Agnieszki, nasze maleństwo wcale dużo nie płakało. Oczywiście, nowa sytuacja, nie była dla niego czymś niezwykle przyjemnym, jednocześnie, nie protestował tak bardzo. Nasza trzecia noc, gdy spodziewaliśmy się najgorszego – była najlepsza. Tu ustrzeliliśmy magiczną „11-kę”. Tak! Byliśmy tak osłupieni, że przez 11 godzin nie wiedzieliśmy co ze sobą zrobić. Jak wykorzystać ten czas. Było to dla nas coś nowego, lub właściwie coś, o czym dawno zapomnieliśmy… Jest to niezwykłe uczucie!
Szczęście w nieszczęściu, że zaczęliśmy program zasypiania chwilę przed tym, jak zaczęły iść zęby. Dlaczego szczęście? Bo już mieliśmy 7-8 dni nauki za sobą. Stwierdzam z całą pewnością, że nie poradzilibyśmy sobie z zębami, gdyby nie nowo zdobyta wiedza oraz „umiejętności zasypiania”. Dzięki temu programowi to co zwykle jest najgorszym okresem dla rodziców dla nas mijało poniekąd bezboleśnie, choć oczywiście częste pobudki – towarzyszyły nam nieustannie. Ale po każdej pobudce byliśmy w stanie sprawić, ze dziecko ponownie usypiało.

Efekty

Przed nauką zasypiania zawsze szukaliśmy winnych. Każda nieudana noc, a szczególnie te najgorsze noce w naszej świadomości była skutkiem czegoś, co tak naprawdę nie miało żadnego wpływu. Myśleliśmy wówczas, że zjedzone przez mamę ciasteczko bez cukru – było za słodkie, zbyt intensywna zabawa taty i malucha powodowało wyrzut adrenaliny na noc, bezkofeinowa kawa inka miała za dużo kofeiny.
Staliśmy się asocjalni. W obawie przed histerią maluszka przez całe 8 miesięcy czasu nie wyszliśmy z mieszkania aby spotkać się z znajomymi. Baliśmy się panicznie wyjścia po zakupy. Zawsze kończyło się tak samo – płacz, awantura, błyskawiczny powrót do domu. A przyczyną tego – był niedobór snu dziecka, szczególnie tych dziennych drzemek.
Obiady i kolacje – kanapka w najlepszym wypadku. Innymi słowy –  czym przypadek uraczy. Dziecko zawsze jadało pierwsze – w naszym przypadku również jako “jedyne”. Bo nie pozostawało sił ani czasu na przygotowanie posiłków.
A teraz?
Mama może napić się ulubionej kawy, zjeść ulubione ciasteczko. Z przyjemnością widujemy się ze znajomymi. Spędzamy mnóstwo czasu na spacerach. Z chęcią zabieramy malucha na zakupy, ba – on nawet pomaga wybierać ciuchy
smiling face with open mouth

Możliwość komentowania została wyłączona.

Koszyk0
Brak produktów w koszyku!
Kontynuuj zakupy
0