Chciałabym opisać naszą historię póki jeszcze pamiętam ten czas :) Bywają dni, kiedy zastanawiam się skąd czerpałam tyle siły, żeby zajmować się zupełnie „niesypiającym” dzieckiem HNB jak mi się wtedy wydawało.
Jak Zuzia przyszła na świat to zastanawialiśmy się w szpitalu czy wszystko z nią w porządku :) Inne maluszki płakały, mało spały a Zuzia? Ona spała, spała i spała na przemian z jedzeniem. Jak się okazało szybko zmieniło się to o 180 stopni. W domu na początku było wszystko dobrze. Myślałam sobie, że to, że muszę do niej wstawać często w nocy to normalne u noworodków karmionych piersią na żądanie. Bardzo chciałam, żeby moja córka spała w swoim łóżeczku i za każdym razem ją tam odkładałam po karmieniu. Jednak mijały tygodnie a ja stawałam się coraz słabsza. Mąż z racji wykonywanego zawodu w nocy nie mógł mi pomóc. Postanowiłam, że dłużej nie dam rady i wzięłam Zuzię do łóżka. Jakie to było cudowne!! W końcu mogę karmić i nie wstawać, czy jest coś piękniejszego? I Zuzia lepiej spała i ja lepiej spałam. Ale Zuzia rosła i rosła a liczba karmień w nocy zamiast się stabilizować rosła razem z Zuzią. I rosła również liczba pobudek. Co robię źle? Dlaczego ona tak często się budzi? Mijały miesiące a było coraz gorzej i gorzej. W dzień usypianie córki było czymś bardzo trudnym. Siadałam na piłce i bujałam, bo nic nie pomagało. Podawałam pierś, bo tylko to w połączeniu z bujaniem potrafiło ją uśpić. Byłam zmęczona.. pół godziny usypiania i na tym nie koniec.. Jak odłożyć ją do łóżeczka, żeby się nie obudziła? Bo przecież wszystko będę musiała zacząć od początku.. To była precyzja wojownika ninja dosłownie.. Bywało, że udało się ją odłożyć, ale bywało, że szybciutko orientowała się w sytuacji i włączała alarm. Spacery zmieniły się w istne piekło, bo nie potrafiła już w wózku zasypiać bez silnego bujania. Zuza miała już 9 miesięcy i wszyscy byliśmy zmęczeni. Ja wyżywałam się na mężu z niewyspania, nie umiałam cieszyć się z bycia mamą a o byciu kobietą to w ogóle nie miałam siły nawet myśleć. Atmosfera robiła się gęsta. Nie mogłam się nawet przekręcić na drugi bok w łóżku, żeby Zuzia nie poczuła i nie obudziła się, a wtedy jedyną szansą na ponowne zaśnięcie było zadokować pierś w jej buzi.. Wszyscy powtarzali „to normalne, że dziecko tak się budzi, wszyscy tak mają”.. Ale co 20 minut?? Naprawdę wszyscy tak mają? Zaczęłam przeszukiwać fora internetowe. Wcześniej czytałam książki „Zasypianie bez płaczu” Searsów, „Język niemowląt” Tracy Hogg. Nie podobało mi się pozostawienie dziecka płaczącego samiutkiego w pokoju nawet na 5 minut, a znów wydawało mi się, że robię wszystko tak jak radzą w książce „Zasypianie bez płaczu” i nic.. Zapisałam się do grupy facebookowej o dzieciach HNB. Myślałam, że moja Zuzia właśnie takim dzieckiem jest. Mało śpi, nienawidzi spacerów, urządza histerie z każdego powodu.. Byłam załamana.. Niechcący natrafiłam na temat spania i przewinęła się nazwa Dobranocka. Nie wiedziałam jeszcze, że jest to osoba (zresztą niesamowicie sympatyczna :P). Zaczęłam dopytywać, szukać aż dotarłam do osób, które współpracowały z Panią Dobranocką. Były bardzo zadowolone i pisały do mnie, że ich dzieci pięknie śpią i SAME zasypiają. Tiaaa jasne. To przecież niemożliwe, tylko w książkach takie bajki :) Weszłam na stronę Pani Agnieszki Piotrowskiej czyli naszej Pani Dobranocki :) Poczytałam i oczywiście z wielkim sceptycyzmem napisałam maila. Pani Agnieszka bardzo szybko odezwała się do mnie i tak się zaczęło. Musiałam przekonać męża, który na początku nazwał Panią Agnieszkę „szamanką” (ależ mnie to rozbawiło). Był sceptyczny, dopóki nie kazałam mu wstawać 20 razy w nocy ze mną :P Od razu się zainteresował. Cała rodzina oczywiście mnie wyśmiała.. Spodziewałam się tego, ale jestem osobą nie tyle zawziętą, co twardo stąpającą po ziemi. Rozpoczęliśmy współpracę z Panią Agnieszką. Już pierwszego wieczora miałam gęsią skórkę, a jednocześnie nie mogłam się doczekać jak to będzie, jak Zuzia się zachowa. No i moje dziecko mnie bardzo zaskoczyło :) Spodziewałam się koncertu na miarę Wiedeńskiej Filharmonii a na kwartecie się skończyło. Zuzia pomarudziła, troszkę popłakała, ale ja byłam przy niej i pocieszałam, także bardzo szybko SAMA zasnęła.. nie mogłam uwierzyć. Siedziałam i patrzyłam jak moje dziecko śpi „na zająca” (niby na brzuszku, ale z pupą w górze. Swoją drogą niewiarygodne, że było jej tak wygodnie). Wyszłam z pokoju i nie mogłam się uspokoić z wrażenia. Od tej pory były wzloty i upadki, ale córcia w mig opanowała sztukę samodzielnego zasypiania. Gdy nadszedł czas mojego wyjścia z pokoju i pozostawienia jej samej do zaśnięcia znów ogarnął mnie strach. Okazało się jednak, że bardziej przeszkadzam mojej córce spać niż pomagam :) Zasnęła szybciej niż jak siedziałam przy niej.
Na początku nie wiedziałam co zrobić z wolnym czasem :D Przecież przez tyle miesięcy leżałam z nią już od godziny 20 w łóżku aż do samego rana, a potem byłam przez cały dzień pochłonięta usypianiem. Odzyskałam swoje łóżko i skończyły się kłopoty z bólem pleców, z problemami z zaśnięciem (bo do tego już doszło, że nie mogłam przy niej zasnąć) i przede wszystkim odzyskałam męża :P
Moje dziecko budzi się radosne i wypoczęte. Musiałam wypisać się z grupy rodziców dzieci HNB, bo wszystkie te zachowania, które przypisywałam mojej córeczce nagle gdzieś uleciały :) Z marudzącej dziewczynki stała się wesołą i szczęśliwą osóbką. Stała się bardziej samodzielna, uwielbia bawić się sama, już nie trzyma się mojej nogi. Kocha spacery i nie służą one spaniu tylko zwiedzaniu świata i obserwowaniu wszystkich mijających nas piesków, które kocha bezgranicznie. Nareszcie spełniam się jako matka i nie jestem nawet w stanie podziękować Pani Agnieszce, bo nie umiem znaleźć słów, które oddałyby moją wdzięczność. Zmieniła nasze życie, a nawet bym powiedziała, że pomogła je odzyskać. Chciałabym, żeby każda matka mogła spotkać taką osobę jaką jest Pani Agnieszka i z jej pomocą pomóc swojemu dziecku. My rodzice nie ponosimy tak wielkich strat jak dziecko, które ma zbyt mało snu. Odpowiedzialność za człowieka to przede wszystkim troska o jego zdrowie, a dobry sen to przede wszystkim zdrowe i szczęśliwe dziecko.
Dodam tylko, że rodzinie opadła szczęka i jak teściowa odłożyła Zuzię do łóżeczka i wyszła do mnie na przedpokój to jedyne co udało się jej wydusić to „cud jakiś..”