Nasze 600 nieprzespanych nocy…

„Będzie, będzie zabawa…znów przetańczymy z Frankiem całą noc….” Hit wakacyjny dla mnie był piosenką o zasypianiu i spaniu małego dziecka…
Po powrocie z 3-dniowym Franiem do domu, stwierdziliśmy, że co to w ogóle są za opowieści o nieśpiących dzieciach…Franek przez 2 tygodnie nawet oczu nie otwierał, spał w każdych warunkach, jadł co 3 godziny…sielanka…
Po dwóch tygodniach otworzył oczy, spojrzał rozumnie na nas i ruszyła maszyna…
Bujanie, smoczek, noszenie, kołysanie
4 trymestr, przejdzie mu, mówili. Kolki przecież.
Po 3 miesiącach. Bujanie, smoczek, noszenie, kołysanie
Wózek, Spacery
Wszystko w akompaniamencie krzyków, prężenia się i plucia smokiem. I tak 4 razy dziennie…Na myśl o drzemce jest nam słabo…
Poczekajcie, skończy pół roku.
Skończył…Bujanie, noszenie, kołysanie, bujaczek, wózek, podskakiwanie, płacz, krzyki, plucie smokiem. Wieczór, Andrzej z sukcesem położył Franka spać i dumny mówi: Wiesz, jak się kręcisz dookoła własnej osi to szybciej zasypia. Nienawidzę kołysanek Turnaua i Umer.. Franek zasypiał koło ostatniej piosenki…Wieczór refleksji…coś trzeba z tym zrobić. Brawo dla nas: po tygodniu Franek zasypia na naszym łóżku sam, kręci się, kręci , aż zaśnie…Na naszym łóżku…z nami…Ale zasypia!
Franek nie chce jeść w nocy. To może się napije? Woda nie, to może jednak mleko? Nie, to może woda? Czemu on się budzi? Może zęby? Może pić? Woda? Nie…Może jest głodny? Mleko? Nie? Może smoczek? Czemu się budzi? Pampers? Zmienię. Zimno? przykryję? Może jednak za gorąco? Za jasno, za ciemno? Za cicho. za głośno? Za duszno? Przeciąg?
I plucie smokiem co kilka minut i ryk, bo potrzebny. W lipcu- liczyłam około 40 podań smoka, wody itp. Wyrzuciliśmy smoka. Trochę lepiej. Odstawiliśmy mleko. Trochę lepiej. Ale co to znowu? Zęby! 8 sztuk w sierpniu! 8 we wrześniu…trochę lepiej…I oto jest! 29 września młodszy brat. I wędrówki ludów. Co noc, każdy gdzieś indziej, z innym dzieckiem. Nigdy nie wiesz z kim i gdzie obudzisz się rano. Płacz, krzyk i histerie po 2-3 godziny w nocy. Co noc. Odwiedziny u psychologa, neurologa, masaże, kołderki obciążeniowe, wyciszanie…I co…I nic. Drzemka tylko w wózku, tylko na spacerze. Usypianie 2 godziny…
Dostaliśmy namiary na Panią Agnieszkę od kolegi, który akurat wtedy przechodził przez program ze swoją córką.

Rozmyślaliśmy. Kolejna awantura w nocy, mój strach juz od 18, notoryczne zmęczenie, usypianie Franka przez godzinę, dwie na drzemkę i na nocne spanie i rozpacz przerażonego, wybudzanego po kilka razy w nocy młodszego synka wzmocniły nas w przekonaniu, że dłużej tak sie nie da.

Kwestionariusze, wywiad, program, omówienie i do dzieła.
Franek wrócił do łóżeczka.
Do łóżeczka wrócił „bok”.
Franek dostał śpiworek.
I swój pokój.
Pierwsza noc była smutna. Bo Franek nie wiedział o co nam chodzi, dlaczego jest inaczej. Druga noc była już dobra, trzecia, czwarta…czekaliśmy na kryzys. Nie nadszedł! Faktycznie-Franek stracił apetyt na kilka dni, ale w tej samodzielności pożegnał krzesełko i stał się panem własnego talerza i widelca. Skoro śpię sam-to jem też sam.
I śpi. Śpi od 19.30 do 6-7.30. I dwie godziny w dzień. Pani Agnieszka dała nam solidną dawkę informacji, wskazówek i zaleceń. Zdecydowanie łatwiej się żyje mając rytuały, bo polepsza to organizację przy dwójce maluszków, a dzieci wiedzą co zaraz nastąpi. Usłyszałam kilka opinii, że trenujemy dziecko, że to tresura, że dziecko płacze, że krzywdzimy. Bzdura. Nasz syn nauczył się spać sam, dzięki temu ma wyspanych rodziców, którzy mają więcej siły i energii. Nie zostawialiśmy syna płaczącego w pokoju, żeby się wypłakał. Nie ignorowaliśmy go. Co więcej Franek zaczął nas przytulać, siłować się i mocować, całować i ściskać przed snem. Nadal zdążają się ciężkie noce: mocna infekcja spowodowała, że dwa dni Franek spał mężowi na kolanach, a kolejne dni z nim w łóżku, bo kaszel doprowadzał go do szału i musiał spać „półleżąc”. Może to nie do końca zgodne z zasadami, ale są sytuacje, kiedy zapewnienie dziecku bliskości będzie się wiązało ze zmianą naszego planu zasypiania. Po chorobie-wszystko wróciło do normy. Noc stała się i dla nas i dla syna czymś , co już nie powoduje stresu i strachu.

Śpimy. W jednym z email Pani Agnieszka napisała, że widocznie to my przeszkadzaliśmy Frankowi w spaniu. I tak też myślimy. Po gdyby za każdym razem jak przebudzam się w nocy, mąż pytał się mnie czy nie chcę siku, pić, czy mi nie zimno/ gorąco, przykrywał, odkrywał i mówił „spaćku, spaćku” to chyba bym oszalała…albo krzyczała przez 600 nocy jak nasz Franek.


Możliwość komentowania została wyłączona.

Koszyk0
Brak produktów w koszyku!
Kontynuuj zakupy
0